Kolejny Nałęczokon z czasu teraźniejszego odchodzi w przeszły, robiąc to w dobrym dla siebie stylu. Ostatnia edycja tego iwentu w roku była organizowana "na szybko", więc i oczekiwania, co do liczby uczestników, były oparte na zimnym realizmie.
Na Nałęczowskiej w ten weekend pojawili się: Agnieszka, Bartek, Dave, pan Vinek i Kuba Zapała. Obecna była również dwójka naszych niezawodnych gospodarzy czyli Renia i Marcin.
Wieczór rozpoczęliśmy partią w Dixit, rozgrywaną w nadprogramowej dla tej gry liczbie osób. Triumfował niepodzielnie Dave, pozostawiając w tyle pozostałych współgraczy.
Po krótkiej rozgrzewce na planszy oraz erpegowych rozmowach, przyszedł czas na creme de la creme – to jest sesje. W krótkim czasie podzieliliśmy "zgromadzenie" na dwie grupy. Pierwsza pod przewodnictwem Jakuba szykowała się do gry w "Dwory Końca Świata" na przygotowanym przez autora Quickstarcie. Druga, w której mnie przypadł przywilej prowadzenia, ruszyła na poziom -1, aby tam rozłożyć manele i zacząć właściwą grę.
Mistrzowałem "Miecz i Łańcuch" na Wideo RPG – w skrócie była to postmodernistyczna opowieść w estetyce Fantasypunka z przeszczepionymi do świata przedstawionego współczesnymi problemami natury ekonomicznej i społecznej – wszystko to ubrane w sposób pretekstowy, miejscami zahaczający o groteskę.
Sesja Kuby z tego, co można było wywnioskować po posesyjnych rozmowach, intrygą stała – tak jak na dobrą opowieść o dworskiej polityce przystało – rzucając bohaterów w nie lada kabałę, z której nie było słusznego wyjścia.
Impreza skończyła się kilka minut po północy. Ze względu na wybuchową mieszkankę emocjonalną, którą tworzyły miszmasz zadowolenia i zmęczenia, szybko pożegnaliśmy się, wracając do miejsc własnej dyslokacji domami zwanymi.
W drodze powrotnej zdążyłem usnąć w samochodzie z dwa albo trzy razy. Na szczęście nie przytrafiło się to Vinkowi – dlatego piszę teraz tę relację.
W moim mniemaniu to był syty i dobry rok dla Nałęczokonu. Jeśli chodzi o czwartą wiosnę dla inicjatywy, życzę sobie i innym, aby przynosiła tyle samo albo i więcej radochy, co do tej pory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz