niedziela, 29 września 2013

RPG - PAPIEROWE RPG - GRY FABULARNE - Wideo RPG - Scenariusz RPG - "Bez kapeluszy" - PDF - Autor: Arkadiusz RYGIEL

Ilustracja: Piotr RYGIEL

„Bez kapeluszy” to scenariusz filmowej sesji do opowiadanej gry Wideo RPG. Skrypt przekłada formułę westernu na polskie realia drugowojenne.




środa, 25 września 2013

RPG - PAPIEROWE RPG - GRY FABULARNE - Konwenty - Nałęczokon 3.3 (16) - Autor: Arkadiusz RYGIEL

Zdjęcia: Arkadiusz RYGIEL

Nałęczokon 3.3 dobiegł końca w weekend. Sama impreza ma się dobrze, biorąc pod uwagę czas, przez który nadal sprawnie funkcjonuje – głównym motorem, jak zawsze w takiej sytuacji są konkretni ludzie [wow!, mamy tu nawet małą grę słów] i chwała im za to.

Podczas tego spotkania na Nałęczowską zawitali stali bywalcy – Agnieszka, Szampierz, Wen, Dave, Kuba Zapała i Vinek, z którym przybyła również nowa krew w postaci – Karoliny i Marcina [trzeciego już w nałęczowskiej braci – nie licząc drugich imion :-D]. Rzecz jasna byli też gospodarze – Renia i Marcin :-D

Tym razem udało nam się zrealizować dwa bloki sesyjne, zaczynając właściwe granie ok. godziny 17.00. Było to dobre rozwiązanie z punktu widzenia czysto wytrzymałościowego.

Ilustracja: Konrad "Pan Vinek" WINNIEWSKI

W pierwszej partii rozgrywek Szampierz poprowadził na Wideo RPG western osadzony w Illinois roku 1856 r. W opowieści pojawiły się trzy postaci – ranczerka Ingrid, traper Abraham oraz rewolwerowiec ze wschodu John Fortune. Bohaterowie trafili do Hobbs Crossing, stając między młotem a kowadłem w konflikcie prostolinijnego Nick'a Hobbsa i wyrachowanego Charlesa Dowby. W fabule pojawił się motyw Indian, partii amerykańskiej, brudnej polityki i walki za wszelką cenę o pieniądze. Prawdziwym „Jokerem” okazał się Jack Black, który grając na dwa fronty sam zdobył znaczną cześć lokalnej ziemi. Hobbs w ostatecznym rozrachunku dostał za swoje, Dowby przejął po nim żonę i wpływy, a Black otrzymał to na co dawno zasłużył – czyli kulkę. Księgę z wekslami na mieszkańców, jaką ukrył tamten ostatni w epilogu, spalili czarnoskórzy niewolnicy, grzejąc się przy ognisku. W ten symboliczny sposób kolorowi uwolnili białych od zobowiązań wobec potencjalnych spadkobierców Hobbsa.

Równocześnie Dave prowadził horror na Dead of Night inspirowany „Z Archiwum X”, twórczością Kinga i grą Fahrenheit, w którym BG jako agenci FBI starali się wyjaśnić sprawę dziwnych morderstw w Pensylwanii. Śledztwo wskazywało na obecność istoty paranormalnej, tajnych eksperymentów rządowych i wachlarza tajemnic związanego z rozpylaniem pestycydów na wspomnianym terenie.

Kuba natomiast mistrzował scenariusz w ramach napisanego przez niego niedawno systemu science fiction "Dzieci Nowego Słońca", którego tematyka obraca się wokół wątków posthumanistycznych. W ramach opowieści głębie kosmosu eksplorowali pilotka, będąca wielką inteligentną żabą, android i robot naprawczy. Protagoniści zawitali na stację kosmiczną rządzoną przez sztuczną inteligencję, która chciała przekształcić zarządzaną domenę na wzór francuskich Ludwików. Celem poszukiwań bohaterów był artefakt nazywany „ziarnem”.

W drugiej turze Marcin zaserwował Graczom autorską wizję postapokaliptycznej Warszawy. Przyprawiając fabułę licznymi wątkami pobocznymi. Bohaterowie Graczy stanęli naprzeciw skrajnym ugrupowaniom, korzystając przy tym bezwzględnie z nielichej pomysłowości.

Ja w tym samym czasie prowadziłem na Wideo RPG dramat w realiach płaszcza i szpady „Pchnięcie Escarra”. Historia opowiadała losy małżeństwa, które na tle aktualnych wydarzeń zostało wciągnięte w świat wielkiej polityki. Hiszpania za panowania Filipa IV Habsburga okazała się miejscem temperamentnym, w którym miłość i nienawiść spotykały się często na ulicach Madrytu. Mistrz Ramirez Escarra i jego żona Constanza zostali wystawieni na próbę, której związek ostatecznie nie przetrwał. Długi karciane męża, wrobienie w zamordowanie francuskiego posła, niewierność żony, przyjaciel – zdrajca w osobie Enrico Salazara; wspomniane motywy stanowiły barwne elementy kreślonej podczas rozgrywki historii. Sesja została zakończona nutką nostalgii połączoną z koniecznym rozlewem krwi.

Nie zabrakło też wątku czysto towarzyskiego – i tak mogliśmy uczcić obrony prac dyplomowych Wen i Agnieszki przy cieście i japońskim winie :-D

Cieszył również odpowiedni rozkład czasu przeznaczony na poszczególne, zaplanowane wcześniej przedsięwzięcia. Dzięki temu mogliśmy spokojnie pograć i porozmawiać bez konieczności okrajania którejś z części składowych.

Kończąc tę notkę jeszcze raz chciałbym wszystkim podziękować. Pozostaje czekać na kolejną odsłonę Nkonu. Do tego czasu trzymajcie się kości, swoich lub tych do gry! :-D

piątek, 6 września 2013

RPG - PAPIEROWE RPG - GRY FABULARNE - Konwenty - Polcololo 2013 - Autor: Arkadiusz RYGIEL

Zdjęcia: Arkadiusz RYGIEL

Na wstępie muszę zaznaczyć, że zawiodę tych, którzy liczyli na hejt :-D Byłem tylko w sobotę, gdy wszystko już „działało”, więc nawet nie mogę solidaryzować się z tymi, którzy zostali przywitani niesławną kolejką [swoją drogą najbardziej znany punkt programu – bo obowiązkowy :-D], chociaż nie ukrywam, że jeśli znalazłbym się na ich miejscu, zawód byłby odpowiednim określeniem stanu ducha. Stąd wcale się nie zdziwię, że mój punkt widzenia może być lekko wyobcowany :-D

Zaczniemy od frazesu, że w znacznej mierze odbiór konwentu zależy od tego jak się na nim bawiliśmy [który raz to już piszę? :-D] – to z kolei wynika z towarzystwa i spraw organizacyjnych. Jeżeli ludzi mamy już skrzykniętych, pozostaje nam oddać swój los w ręce orgów i gżdaczy.

Gdy natomiast pojawiają się wpadki i niedociągnięcia organizacyjne zawsze można je olać i konwentować w stylu „trololo” – i tak było w naszym przypadku, w zasadzie to robimy tak prawie zawsze – ale umówmy się – nie o to w istocie chodzi i nie jest to sytuacja zdrowa.

Jeśli o mnie idzie na miejsce konwentu dotarłem przed 9.00. Poczekałem z pozostałymi ludźmi kilkanaście minut aż zostanie otwarta akredytacja – na tym etapie trzeba przywołać motyw krzyczącej dziewczyny, która „zarządzała zgromadzonymi” – nie wszystkim mogło się to podobać – ale  z drugiej strony nie można było odmówić jej skuteczności – również najprawdopodobniej trzeba działanie to wytłumaczyć czwartkowymi wydarzeniami i względami organizacyjnymi, bo z krótkiej obserwacji, takie kierowanie wydawało się w pewnym stopniu zabiegiem koniecznym.

Kilkanaście minut później byłem już formalnie wesołym uczestnikiem „iwentu”. Po wejściu na teren imprezy spotkałem Fileta, z którym uciąłem krótką pogawędkę „o tym, co do tej pory ciekawego się wydarzyło – w końcu była już sobota”. Następnie snułem się gdzieś tak do południa po obiektach konwentowych.

W międzyczasie spotkałem Oliwię, Łosia, Bodzia i Vinka, z którymi pokręciliśmy się po stoiskach wystawców. Przy okazji wymieniliśmy trochę spostrzeżeń na temat ogranych planszówek. Udało mi się zamienić także kilka słów z Rafałem i Kubą.

Chwilę po południu do głównego budynku dotarł Dave, KFC i Maciek. Z pół godziny pogadaliśmy o erpegach i rzeczach wszelakich. W tym miejscu wielkie dzięki dla Konrada za przywieziony podręcznik do tremulusa. Potem odwiedziliśmy prelekcję o Dzikich Polach i końcówkę prezentacji Apocalypse World.

Smoczart i Draka podczas swojego punktu programu wdzięcznie zatytułowanego „Dzikie Pola nie umarły – nadal żyją” opowiedzieli nieco o historii systemu wspominając o czasach, w których ten miał jeszcze nosić nazwę „Pan Zagłoba”. Ponadto można było usłyszeć nieco o twórczym wykorzystaniu źródeł historycznych na sesjach, nie obyło się także bez anegdot. Tomek przedstawił trzy koncepcje tworzenia scenariuszy do gry, dzieląc je na: liniowe, alternatywne i gotyckie; przy okazji poświęcając kilka słów crossoverom. W trakcie spotkanie przewinęły się tematy filmów, wypożyczanych do nich eksponatów muzealnych oraz rekonstrukcji historycznej.

W tym samym gronie udało nam się zagrać na Wideo RPG spaghetti western „Ci, którzy płacą ołowiem”. Bohaterami sesji byli Texas Ranger Thomas Barbera i dwóch rewolwerowców szalony Darryl Still i chciwy Jake White trafiający do przygranicznego miasteczka Sunnyhill, które stało się areną zmagań pomiędzy upartym farmerem Rayem Collinsem a okrutnym właścicielem ziemskim Gregorym Walcottem. Konflikt pomiędzy ojcem i synem o kobietę, morderstwo, odkryte złoto i powracające demony przeszłości – to wszystko zakończone pojedynkiem dwóch na jednego między protagonistami, do którego doszło na zniszczonym ranczo. Z całego „konu” najbardziej jestem zadowolony właśnie z sesji – bo ekipa, której prowadziłem była naprawdę konkret.

Dzień przypieczętowaliśmy „chińczykiem”, piwem i planszówką – w tę ostatnią już nie zagrałem, strzeliliśmy fotkę, przybiliśmy piątkę i ledwo co, ale jednak, zdążyłem na autobus.

W krótkim rozrachunku ten jeden dzień imprezy pozostaje mi uczciwie zaliczyć na wielki plus.

Japońskie domo i polskie dozo!

Arkadiusz RYGIEL - blog autorski

Arkadiusz RYGIEL - blog autorski
https://arkadiusz-rygiel.blogspot.com

Wideo RPG - Materiały na mechanikę do grania filmowych sesji, jednostrzałów i sesji konwentowych

Nałęczokon - nKon - Kameralna inicjatywa konwentowa grupy przyjaciół - Warszawa

Konwent - Zamczysko 2010 - Czersk

Narracje - bohaterowie