poniedziałek, 19 marca 2012

RPG - PAPIEROWE RPG - GRY FABULARNE - Konwenty - Rybnikon przekroczony - Autor: Arkadiusz RYGIEL

Zdjęcia: Arkadiusz RYGIEL

Kości zostały rzucone, i to nie raz, parafrazując znane powiedzenie. W weekend, odwiedziliśmy Śląsk na zaproszenie Agnieszki, a dokładniej Rybnik. W związku z tym, że Chimera, którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam, nie dotarł, mi przypadł obowiązek napisania kilku słów na temat całego Eventu. Fundatorem tytułu notki jest Dave.

W samo południe, niczym w klasycznym Westernie, wiedzieliśmy już jak wygląda sytuacja, niestety, Wen nie dotarła do punktu zbornego, a Renia była już na miejscu od Piątku. Ruszyliśmy, a naszym jedynym przeciwnikiem miała być droga. W trakcie podróży, omawiając, cztery wątki jednocześnie, rozmawialiśmy o RPG, lotnictwie, filmach, i uwaga, życiu! Jeśli chodzi o film, na tapetę, rzuciliśmy głównie obrazy braci Coen, takie jak, „Ścieżka strachu”, „Fargo”, „To nie jest kraj dla starych ludzi”, czy „Prawdziwe męstwo”. Oczywiście, polecam, bo nie można odmówić im wyrazistości, i autorskiego charakteru. Na szczęście, na samo miejsce, dotarliśmy bez żadnych spotkań losowych. Podróż, minęła sprawnie za sprawą Marcina, a w Rybniku byliśmy przed 17.00.

Jeszcze w trakcie drogi, dowiedzieliśmy się, że dziewczyny były na nowym Klossie i zakupach, ale takich normalnych. Co do szczegółów, zarówno jeśli chodzi o film, jak i inne zajęcia, nie dowiedzieliśmy się zbyt dużo, a one same były bardzo tajemnicze. No, ale jak mówi stare powiedzenie, nie można wiedzieć wszystkiego, z czym zapewne nie zgodziłby się sędzia Dredd. Zostawiam to sobie jako pracę domową, oczywiście film, a nie inne zajęcia.  

Później, przyszedł czas na spacer po Rybniku. Na szybko, można stwierdzić, że miasto ma swój charakter, tak jak swój charakter mają filmy braci Coen. Sama przechadzka, była utrzymana w konwencji „To nie jest kraj dla młodych dzieci”.  

W celach regeneracyjnych, odwiedziliśmy jeszcze kameralną knajpkę, której nazwy nie pamiętam, a właściwie nie znam, bo szyld przesłoniły mi opary zbyt dobrego humoru, i o dziwo, nie mówimy tu jeszcze o alkoholu. Było nas pięcioro, ale szumu robiliśmy za dziesięć osób. Jeśli byliby z nami wszyscy bywalcy nKonu, najprawdopodobniej przejęlibyśmy knajpę lub nas by przejęto. Z bardzo wolnego myślicielstwa i rozmów, wynikło, że kobieta to rzeczownik, a czasownik kobiecić, może oddać wiele zachowań, które często ciężko nazwać, nie mówiąc już o ich zrozumieniu. Dodatkowo, skala Filmwebu, może nastręczać problem przy ocenie urody. Jedno jest pewne, wszyscy trzymali się zakazu myślenia na terenie całego Rybnika, który wprowadziliśmy w drodze. Pizzę zjedliśmy, między innymi w konwencji gangsterskiej, szpiegowskiej, postapo i hero. Konkluzja była też taka, że Dave musi zająć się ostatnim kawałkiem, bo „nasi prawdziwi wrogowie jeszcze się nie ujawnili…”. Zapamiętani przez kelnerkę, ze względu, na składanie zamówienia przez kryterium koloru sosu, opuściliśmy knajpkę.  

W drodze powrotnej, odsłoniliśmy na mapie jeszcze kilka lokacji Rybnika. Nasza przewodniczka, prowadziła nas małymi uliczkami, wskazując walory zabytkowe. Chociaż pojawiło się drugie uzasadnienie, że być może, nie chce być utożsamiana z tą dziką bandą. Chcieliśmy wziąć ze sobą kawałek Rybnika, ale poprzestaliśmy na planach.

Po powrocie, była skuteczna szkoła relaksu przy dobrej muzyce. Następnie, zaczęliśmy grać. Na samym początku, poprowadziłem „Świątynię z Ciała” na Wideo RPG, czyli scenariusz w konwencji anielskiej, który mistrzowałem również na Falkonie 2011. Jestem zadowolony, że Gracze twórczo rozwinęli fabułę, a miejscami odkryli dodatkowe smaczki, wbudowane w skrypt. Później, Dave prowadził InSpectres, osadzone w dekoracjach osiemnastowiecznej Rumunii, jakieś osiemdziesiąt procent sesji, graliśmy na poważnie, w końcówce jednak, absurd zaczął wlewać się do świata gry, niczym w Cartoonach. Tutaj, posypuję głowę popiołem, bo i za moją sprawą trafiło tam kilka stągwi. Co nie zmienia faktu, że sesja była bardzo udana. Mieliśmy zagrać jeszcze w Until We Sink, ale zabrakło nam nieco pary.  

W tym miejscu, nastąpił kolejny etap. Na rzucone hasło „sen”, mi kompletnie odechciało się spać. Przyszedł czas na Nocne Polaków Rozmowy. Po nich, wedle konwentowej tradycji, konsekwentnie praktykowanej w naszym kręgu, nie dawałem spać innym, doceniając znaczenie sucharów, w dorobku kawałów.

Nad ranem, nastąpiły Poranne Polaków Rozmowy. Wszystkich zaczął ogarniać marazm, w związku z nieuchronnością końca imprezy. Posnuliśmy różne, odległe plany. Na pożegnanie, dostaliśmy od Agnieszki fajne widokówki, zajęliśmy miejsca w krążowniku szos, i odjechaliśmy w stronę wschodzącego słońca. Akurat, z tym słońcem to ściema, ale fajnie brzmi.

W drodze powrotnej, również toczyły się rozmowy w kilku wątkach. Z filmów i seriali, na warsztat, tym razem trafiły różne pozycje: „Mały Cezar”, „Aniołowie o brudnych twarzach”, „Sokół maltański”, „Siódma pieczęć”, „Kasyno”, „Chłopcy z ferajny”, „Donnie Brasco”, „Człowiek z blizną”, „Życie Carlita”, „Gotti”, „Przekręt”, „Ojciec chrzestny”, „Rodzina Soprano”, „Zakazane imperium”, „Watchmen”, „Iron Man”, „Daredevil”, „Sprzedawcy”, „Dogma”, „Jay i cichy Bob kontratakują”, „Baśń o ludziach stąd”, „Niesamowity jeździec”, „Mściciel”, „Bez Przebaczenia”, „Za wszelką cenę”, „Gran Torino”, „The Way of the Gun”, „Upadłe anioły”, „Podziemny krąg”, „12 małp”, „Surogaci” oraz filmy Rodrigueza i Tarantino. Dobrze, że nie brakowało nam czasu. A z rozmów o życiu, przeszliśmy do komiksu Sakaia o Usagim, także przeskoki tematyczne były spore.  

Miałem podwózkę pod dom, więc pokazałem jeszcze kilka zabytków w okolicy. Dowiadując się przy okazji, że niedaleko mieszkała rodzina Marcina oraz o podróżach okolicoznawczych Reni i Marcina. Zabawne, bo kiedy wróciłem, to dowiedziałem się również, że spotkali jeszcze Whitlowa i Cezara, oczywiście, wracających z monopolu, a zmierzających na sesję, i to oni, według Dave’a byli puentą wyjazdu.

W tym miejscu, czas na gatunkowe podziękowania dla:

Agnieszki za pomysł, zaproszenie, organizację, iście słowiańską gościnność, cierpliwość, zdjęcia, przeogromny entuzjazm i świetną atmosferę, szybkie chłonięcie konwencji, stworzenie autorskiej nakładki na towarzyską Mafię, czyli Kulturysty, gry o bezwzględnej walce świata przestępczego z handlem sterydami w tle, słowem, za wszystko, co trudno uchwycić, w kilku zdaniach, a czego trzeba być uczestnikiem, żeby wiedzieć.

Reni i Marcina za bezpieczny transport, wspólną grę, zdjęcia, świetną zabawę w świetnym gronie, entuzjazm, rozmowy o Monastyrze i Gemini, mobilizację ekipy, koncentrację środowiska i snucie dalszych planów.

Dave’a za krótką, acz treściwą relację z białostockiego KoKonu, rozmowy o starych czasach w RPG, mainstreamie i Indie, wspólną grę, sesję InSpectres, puentę wyjazdu i termin na tytuł notki.

*Nie napisałem, o anegdotkach o KULu, Kenzo, Genzo, Benzo, Menelu RPG, Alkoholiku RPG, Drodze RPG, Hugo Kopterze, Człowieku z Le Targu, wmuszaniu pizzy, straszeniu dzieci i szaleńczej gadatliwości, ale w końcu, trzeba zawsze wybielić jakoś swoją osobę :-D

Pewnie, myślicie, że to koniec tej notki, otóż nie. Piszę ją dzisiaj, ponieważ Whitlow i Cezar naprawdę zmierzali na sesję. Mieliśmy grać w Dziady Żuliborskie. Problem w tym, że zanim Czarny i Timon dotarli na sesję, my już zbyt upodobniliśmy się do naszych postaci. I to jest właśnie koniec.

Fundatorem formy jest pozytywistyczny szablon blogowy. Za reklamę piwa, nie dostaliśmy żadnych pieniędzy, po prostu jakoś tak wyszło :-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Arkadiusz RYGIEL - blog autorski

Arkadiusz RYGIEL - blog autorski
https://arkadiusz-rygiel.blogspot.com

Wideo RPG - Materiały na mechanikę do grania filmowych sesji, jednostrzałów i sesji konwentowych

Nałęczokon - nKon - Kameralna inicjatywa konwentowa grupy przyjaciół - Warszawa

Konwent - Zamczysko 2010 - Czersk

Narracje - bohaterowie