czwartek, 19 grudnia 2013

RPG - PAPIEROWE RPG - GRY FABULARNE - Warhammer Fantasy Role Play - Scenariusz RPG - "Obrazy Engela Rosensteina" - Autor: Arkadiusz RYGIEL

Dwa tygodnie temu wiedzeni chęcią powrotu do Ponurego Świata Niebezpiecznych Przygód lub Niebezpiecznego Świata Ponurych Przygód przeprosiliśmy się z Warhammerem. Sesja była umówiona na pół godziny przed spotkaniem – pełen spontan – czyli to, co bardzo lubię – bez żadnej spiny i gorzkich żalów. Tak to już jest, że sentyment koduje się chyba w ludzkiej krwi.

Początkowo planowałem poprowadzić "Pieśń o upadku Doros" mając w pamięci mega mocną sesję z tegorocznego Falkonu. Przy okazji jako pewną alternatywę dla zaserwowania innych klimatów, rozważałem również rozegranie scenariusza traktującego o zabójcach potworów w quasiśredniowiecznym settingu, okraszonym wątkami postmodern.

Sam Młot miał być grany w późniejszych terminach. Whitlow rzucił jednak pomysł, aby rozegrać Warha na Wideo RPG – generalnie wszyscy szybko na to przystali, mając najpewniej w umysłach obraz czasu poświęcanego na tworzenie postaci i powrót do domów po rozrzucone po siołach pody.

Co do grania w Warha na Wideo nie była to pierwszyzna, bo prowadziłem już wcześniej takie sesje – z tym, że ich fabuła rozgrywała się w świecie 40k, opowiadając historie Space Marinów z czasów przed herezją Horusa – właściwie to wspomniane jednostrzały układały się w kształt małej kampanii – i to wszystko dzięki udanemu wykorzystaniu zajawki sporej części ludzi z grupy na świat czterdziestego tysiąclecia, w którym jest już tylko wojna :-D

Jeśli o mnie idzie nie mam wiekszych problemów z rozdzielaniem mechaniki od settingu – podobnie jak wszyscy w ekipie – choć nie ukrywam, że lubię także grać w gry w sposób w jaki zostały napisane.

Po krótkich uwagach, iż nie będzie to ściśle Warhammer, a raczej "film" w świecie Wojennego Młota przystąpilismy do budowania bohaterów naszej opowieści. W ten oto sposób opiekunami młodego, niedoświadczonego hrabiego, który ruszał na północ w celu zawarcia politycznego związku z córką jednego z magnatów zostali: rycerz von Barr będący wujem dla podopiecznego (Czarny), Magister z Kolegium Ognia Moutzbach (Whitlow) i szpieg Krautz (Kudłaty).

Konrad von Bulla będący nieopierzonym jeszcze młodzikiem okazał się być pionkiem w grze, którą rozpoczął jego ojciec książę Guido. Szanownemu rodzicielowi zależało na małżeństwie z powodów tylko i wyłącznie politycznych, aby umocnić więzi stolicy z północą, zwłaszcza, iż zbliżał się czas kolejnej inwazji, którą poprzedzał upadek komety z mackami. Tutaj pojawiły się czytelne nawiązania do fabuły "Listów z Praag".

Scenariusz składał się z trzech podstawowych etapów. Pierwszym była podróż zbrojnego orszaku do włości rodziny Rosenstein, podczas której Bohaterowie Graczy stoczyli bitwę ze zwierzoludźmi wyznającymi Khorna, prowadzonymi przez Wojownika Chaosu Golgotha Krwawego, do której doszło na tafli zamarźniętego jeziora – protagoniści pokonali zbrojną bandę, czarodziej utopił wodza bestii rozgrzewając mu lód pod nogami, a rycerz uratował jak się później okazało syna Dieobalda – Engela z Rosenbergu, którego kompania wpadła w zasadzkę i została zepchnięta z traktu na lód, przez atakujących z lasu zwierzoludzi.

Rozwinięcie koncentrowało się na zaprezentowaniu postaci z rodziny Rosenstein. Bohaterowie Graczy poznali włodarza Dieobalda jako starego pijaka, warchoła i awanturnika, jego córkę Kirsten jako amatorkę środków psychoaktywnych z dalekich krajów, syna Engela natomiast jako artystę, rycerza i psychopatę lubującego się w doznawaniu i zadawaniu bólu. Ważkim problemem okazało się, iż wspomniany Engel miał trafić do Rady Wojennej Imperium na skutek planowanych koligacji.

W zakończeniu znalazły się trudne wybory mające na celu zatrzymanie dążeń Rosensteinów. W ostatniej scenie protagoniści odkryli, że Engel oddaje cześć Slaaneshowi [a jakże! :-D]. Prawda była jednak podana w sposób bardzo dosłowny, gdyż pochodziła z krótkich prześwitów, jakie fundował umysł wyrwany z narkotycznego stanu, podczas orgii w zamku wyznawców pana rozkoszy. Syn Dieobalda bowiem posiadł dar malowania rzeczywistości, jedyne co mu było potrzebne to odrobina krwi osób, których losy miał kreślić... I tak zepsuty malarz narysował scenę z udziałem protagonistów, która wkrótce stała się prawdą.

Grało się na tyle dobrze, że straciliśmy rachubę czasu. Kończąc sesję jakoś przed północą wszyscy byli zadowoleni, mimo tego, że rano następnego dnia trzeba było stawić się w miejscach pracy :-D

RPG - PAPIEROWE RPG - GRY FABULARNE - Konwenty - Nałęczokon 3.4 (17) - edycja świąteczna - Autor: Arkadiusz RYGIEL

Zdjęcia: Arkadiusz RYGIEL

Kolejny Nałęczokon z czasu teraźniejszego odchodzi w przeszły, robiąc to w dobrym dla siebie stylu. Ostatnia edycja tego iwentu w roku była organizowana "na szybko", więc i oczekiwania, co do liczby uczestników, były oparte na zimnym realizmie.

Na Nałęczowskiej w ten weekend pojawili się: Agnieszka, Bartek, Dave, pan Vinek i Kuba Zapała. Obecna była również dwójka naszych niezawodnych gospodarzy czyli Renia i Marcin.





Wieczór rozpoczęliśmy partią w Dixit, rozgrywaną w nadprogramowej dla tej gry liczbie osób. Triumfował niepodzielnie Dave, pozostawiając w tyle pozostałych współgraczy.





Po krótkiej rozgrzewce na planszy oraz erpegowych rozmowach, przyszedł czas na creme de la creme – to jest sesje. W krótkim czasie podzieliliśmy "zgromadzenie" na dwie grupy. Pierwsza pod przewodnictwem Jakuba szykowała się do gry w "Dwory Końca Świata" na przygotowanym przez autora Quickstarcie. Druga, w której mnie przypadł przywilej prowadzenia, ruszyła na poziom -1, aby tam rozłożyć manele i zacząć właściwą grę.



Mistrzowałem "Miecz i Łańcuch" na Wideo RPG – w skrócie była to postmodernistyczna opowieść w estetyce Fantasypunka z przeszczepionymi do świata przedstawionego współczesnymi problemami natury ekonomicznej i społecznej – wszystko to ubrane w sposób pretekstowy, miejscami zahaczający o groteskę.

Sesja Kuby z tego, co można było wywnioskować po posesyjnych rozmowach, intrygą stała – tak jak na dobrą opowieść o dworskiej polityce przystało – rzucając bohaterów w nie lada kabałę, z której nie było słusznego wyjścia.


Kartka świąteczna: Pan Vinek

Impreza skończyła się kilka minut po północy. Ze względu na wybuchową mieszkankę emocjonalną, którą tworzyły miszmasz zadowolenia i zmęczenia, szybko pożegnaliśmy się, wracając do miejsc własnej dyslokacji domami zwanymi.

W drodze powrotnej zdążyłem usnąć w samochodzie z dwa albo trzy razy. Na szczęście nie przytrafiło się to Vinkowi – dlatego piszę teraz tę relację.

W moim mniemaniu to był syty i dobry rok dla Nałęczokonu. Jeśli chodzi o czwartą wiosnę dla inicjatywy, życzę sobie i innym, aby przynosiła tyle samo albo i więcej radochy, co do tej pory.

Arkadiusz RYGIEL - blog autorski

Arkadiusz RYGIEL - blog autorski
https://arkadiusz-rygiel.blogspot.com

Wideo RPG - Materiały na mechanikę do grania filmowych sesji, jednostrzałów i sesji konwentowych

Nałęczokon - nKon - Kameralna inicjatywa konwentowa grupy przyjaciół - Warszawa

Konwent - Zamczysko 2010 - Czersk

Narracje - bohaterowie